„W sferze dźwięku i hałasu, dużo zależy od nas samych” – rozmowa z Marcinem Dymiterem [audio]

 

Marcin Dymiter: muzyk, gitarzysta, producent, jeden z pionierów nagrań terenowych w Polsce. Autor książek o audiosferze.

Pyta Magda Świerczyńska-Dolot.

 

Jaki jest Twój ulubiony dźwięk?

 

Wydaje mi się, że kultura dźwięku nie znosi kategorii „the best of”. Raczej widzę to tak, że są to różne dźwięki, w zależności od kontekstu, bardzo lubię słuchać jak przejeżdża pociąg, jak mija mnie ostatni wagon, lubię świerszcze w Polsce albo cykady gdzie indziej, które mają w sobie sinusoidę, od dźwięków przyjemnych aż to nieznośnie głośnych, hałaśliwych. Ro też odsłania paletę dźwięków związanych z fauna i florą. Weryfikuje podejście do natury człowieka, czyli – dźwięki nie muszą wcale być dla nas miłe, ale są zaskakujące, mają ciekawe faktury. Bardzo lubię też dźwięk ocierających się o siebie konarów drzew, to tak, jakby obserwować ruch ciała, to jest drzewo, nie drewno, ten dźwięk jest fantastyczny. Są też owady, miałem przyjemność słuchania dzikiego roju pszczół w lesie. To jest niesamowite, takie zbliżenie do świata, który na co dzień jest oddalony. A na koniec woda, a dokładnie morze, we wszystkich aspektach, to jest dźwięk, który właściwie zabieram ze sobą, jest obecny w mojej świadomości, w tym, co można nazwać pamięcią dźwiękową.

 

Pamiętasz pierwszy raz, kiedy tak bardzo świadomie tego dźwięku doświadczyłeś?

 

Nie, chociaż opisałem w „Notatkach z terenu” przejście przez góry, które mógłbym nazwać pierwszym świadomym spacerem. Ale na dźwięki zwracałem uwagę od dziecka, interesowało mnie radio, słuchowiska, efekty specjalne, horrory, zwracałam zawsze uwagę na warstwę dźwiękową. W szkole nikt mi nie powiedział, ze dźwięki są ważne, to chyba polega na fenomenie odnajdywania własnych zmysłów. Z jednej strony przestrzeń edukacyjna jest bardzo ważna i bardzo zaniedbana, nie doczekaliśmy się jakiegoś rozwiązania, które by włączało w proces edukacji świadomego słuchania. Ale ten proces jest zawsze wewnętrzny, to człowiek musi wykonać jakąś pracę, aby rozpoznać zmysły, swoją wrażliwość, a potem zrozumieć jakie miejsca lubi, dlaczego, jakie dźwięki mu odpowiadają, a co mu nie odpowiada. Efektem warsztatów jest to, ze ludzie zaczynaną uważniej słuchać, ale z drugiej strony, wychwytują dźwięki z otoczenia, których na co dzień nie słyszą, więc w pewnym sensie bardziej cierpią.

 

Czyli zaczynają być świadomi hałasu?

 

Tak, są świadomi tego, co na poziomie audialnym im przeszkadza. To jest otwarcie ucha, które przynosi takie skutki, że dostrzegamy audiosferę w całej złożoności. Jeszcze 10 lat temu w niektórych turystycznych dzisiaj miastach dźwięk walizki był dźwiękiem rzadkim, teraz stał się jednym z elementów krajobrazu dźwiękowego, podobnie jak dźwięk nawigacji samochodowej.

A te dzwony nam przeszkadzają, czy nie? Bo z punktu widzenia nagrania mogłyby przeszkadzać…

 

Absolutnie nie. Nie chodzi o to, żeby idealizować przestrzeń, opowiadać historie poskładane z najlepszych fragmentów. Słuchanie jest procesem ciągłym i natykamy się co jakiś czas na pewne obszary, których może nie chcielibyśmy, aby istniały, ale nie ma możliwości, aby je wykluczyć.

fot. Katarzyna Waletko

 

Edukujesz, prowadzisz warsztaty uważnego słuchania, jakie są refleksje? Co się zmienia?

 

Hałas jest jednym ze składników naszego otoczenia. W koncepcji Raymonda Murraya Schafera nie chodziło o to, aby wyeliminować hałas, ale aby dążyć do sytuacji, w której środowisko będzie zbalansowane. Jeżeli jest taka możliwość, aby nie emitować z głośników bardzo głośnych dźwięków w obszarze odpoczynku, to należy to robić. Jeżeli jest możliwość żeby nie przeprowadzać głośnej drogi przez małe miasteczko, to należy się nad tym zastanowić. Co roku Unia Europejska wydaje podsumowanie, które pokazuje kondycję audiosfery w różnych krajach.

My nie operujemy metaforami, ale bardzo precyzyjnymi informacjami, np. że obniżona prędkość w mieście obniża poziom decybeli. Myślę, że jest to ewolucja, coraz więcej ludzi interesuje się tymi zagadnieniami, to może być też związane z podmiotami, które współpracują – architektami, którzy projektują budynki oraz architektami krajobrazu. Niestety, jak się spojrzy na realizację osiedli deweloperskich pod kątem akustycznym, brakuje fuzji. Ale z drugiej strony ktoś wydaje na to zgodę, a z trzeciej ktoś tam mieszka i to mu nie przeszkadza. Na przykład szum wiatraków na Warmii i Mazurach. Partycypacja społeczna nie jest fikcją, jest miernikiem jakości demokracji. Jeżeli obywatele mogą wypowiedzieć się w innych kwestiach, niż tych, czy stawiamy kolejny plac zabaw, albo robimy wybieg dla psów, jeżeli mogą wypowiedzieć się w kwestiach związanych z hałasem, to już jest bardzo dobrze. To znaczy, że osiągnęliśmy jakiś próg nowoczesnego pojęcia demokracji.

 

Na przykład w jednym z bawarskich miast, w referendum ludzie świadomie zdecydowali, że chcą wyprowadzić ruch kołowy z centrum, mimo, ze będzie im niewygodnie. I teraz pytanie jest otwarte: na ile zachowujemy otwarty umysł, że świat dźwięków nie kończy się na naszym komforcie, ale jest on wspólny, ma charakter ponad narodowy, ponad polityczny. Szukamy konsensusu, który włącza i nie likwiduje innych bytów. Te regulacje istnieją, na przykład w kilku landach w Niemczech jest zapis dotyczący ciszy między 13 a 15. Wynika to z poszanowania starszych mieszkańców, którzy wtedy odpoczywają w budynkach. To uczy szeroko pojętego szacunku do osoby. Dźwięk jest emanacją relacji międzykulturowych, odbiciem tego, co możemy nazwać strukturą społeczną i warto się temu przyglądać.

 

Wróćmy do Twoich warsztatów. Ostatnio widziałam, że robiłeś zajęcia w jednej z gdańskich instytucji. Pukałeś, stukałeś, ze wszystkiego wydobywałeś dźwięk.

 

To był warsztat szczególny, bo dla osób niedosłyszących. Punktem wyjścia było to, ze wspólne dla wszystkich organizmów i ludzi jest to, że każdy z nas ma progi słyszenia, coś słyszymy, a czegoś już nie. To, kiedy nie słyszymy, to dźwięki, które możemy wyczuwać jako wibrację, ruch. Przez dotyk, przez ciało, odczuwamy rezonans miejski. Ruch to fala, która generuje pewną częstotliwość. Młodzież mówiła „My nigdy nie widzieliśmy fali, sinusoidy dźwięku” i tak sobie wtedy pomyślałem: dobrze, że są te warsztaty.

Robiliśmy też eksperymenty związane z częstotliwościami, korzystałem z generatora tonów. I słuchaliśmy różnych tonów, niektórzy słyszeli, inni przestawali słyszeć. Niektórych dźwięków nie słyszeli też słyszący. W pewnym sensie nawiązaliśmy sojusz.

 

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dźwięk nie jest jedynie doświadczeniem słuchowym, jest wibracjami, które wyczuwamy w ciele.

 

Jest też cała kwestia naszej pamięci. Rozwijając sound walking, synchronizujemy się z tym, co nazywamy dźwiękową pamięcią. Każdy nosi w sobie jakieś dźwięki związane z dzieciństwem, domem, klatką schodową, kuchnią. Rozszerzamy próg od najmniejszej jednostki, otwieramy go szerzej. Każdy punkt na ziemi ma swój rodzaj wariacji na temat dźwięku, nakłada się na to pora roku, położenie, topografia, Te wszystkie zjawiska kształtują naszą wyobraźnię, są elementem składowym naszego życia. Dźwięk towarzyszy nam nawet we śnie, więc jest tak ważnym elementem, ze trudno go pomijać.

 

W badaniu pejzażu nie chodzi tylko o to, że jesteśmy skoncentrowani na sobie, jesteśmy składnikiem, elementem pejzażu, to jest bliska mi postawa podczas nagrań terenowych. Nigdy nie płoszę ptaków, żeby się poderwały do lotu, czekam. Nie duszę żaby, nie drażnię psa. Rejestruję to, co przynosi rzeczywistość. Chodzi też o to, że słuchanie jest rodzajem pomostu do odnalezienia siebie w przestrzeni. Spacery dźwiękowe czyszczą głowę, czyszczą umysł. Nawiązujemy dialog ze sobą, z własnym ciałem. Na pewno odpoczynkiem nie jest to, że wyłączymy telewizor i włączymy komputer. Ten switch off, ten stan, kiedy świadomie z czegoś rezygnujemy, jest punktem startowym, kiedy możemy zacząć słuchać…

 

Doświadczenie włożenia słuchawek jest też ważne…

 

Ucho jest zbyt małym narzędziem dźwiękowym, żeby przekazywać do mózgu wszystkie dźwięki, które nas otaczają. Mikrofon i recorder odsłaniają nam rzeczywistość taką, jaka jest, Mikrofon nie filtruje rzeczywistości. Często przeżywamy zdziwienie, ale i rozczarowanie, jak tu jest głośno.

Co dalej zrobić z taką wiedzą o hałasie? Warto jest zestroić się z rzeczywistością i znajdować przestrzenie, które nam odpowiadają. Każdy ma inną wrażliwość. Kultura dźwięku jest odbiciem relacji społecznych, tego jak ludzie traktują siebie nawzajem. To nie jest tak, że tego nie da się wyregulować. Świetnym przykładem miasta po gentryfikacji jest Barcelona. Tam od 10 lat trwa odbudowa tego, co można nazwać rzeczywistością miejską. Spadło zainteresowanie ludzi, którzy chcą studiować. Okazało się, ze można poradzić sobie z hardcorową turystyką, bo teraz trzeba mieć certyfikat, żeby wynajmować mieszkanie w centrum. Obserwowanie świata w jego audialnym aspekcie może wiele uczyć.

 

A na gruncie polskim?

 

Akustyczne obszary są badane, ale niestety u nas jest bardzo głośno. Jest kultura slow city, na przykład Miasto Reszel należy do grupy miast cichych, spokojnych. Trudno to wyregulować, ale trzeba patrzeć szeroko. Nie jest dobrze, jak w centrum miasta powstaje dyskoteka, która, żeby podnieść atrakcyjność miejsca, emituje dźwięki z wewnątrz na zewnątrz. Tak było w Olsztynie. Nikt na to nie zwraca uwagi. Pytanie: czy można takie rzeczy robić swoim obywatelom, mieszkańcom, podatnikom? Ja mam wrażenie, że u nas dobrą metaforą jest strefa ciszy w pociągu, na siedem wagonów jest tylko jeden, a i z tym mamy problem. Związane jest to również z brakiem współpracy między przedstawicielami różnych środowisk, w trakcie projektowania osiedla, dobrze by było zapytać na przykład inżyniera dźwięku.

Polecam przede wszystkim zaprojektowanie własnej ścieżki do spaceru dźwiękowego. W drodze do pracy, czy do szkoły warto wybrać inne otoczenie, takie, które pozytywnie na nas wpływa, żebyśmy nie łapali nerwowości od samego rana. To wymaga wysiłku, żeby poznać i dostrzec taką ścieżkę. Drugą możliwością jest minuta ciszy. To ćwiczenie, które polega na tym, ze jesteśmy w jakiejś audiosferze i słuchamy otoczenia, zwracamy uwagę na słuch jako medium, które jest łącznikiem ze światem. Zaczynamy słyszeć dalej, szerzej, więcej. A jeśli chodzi o oddolne działania, zachęcam do korzystania z demokracji. Nie bądźmy bierni, reagujmy, monitujmy, szukajmy wsparcia NGOsów. Dbajmy o otoczenie, bo inaczej ono nie będzie się korzystnie zmieniać.

 

 

This website uses cookies

We inform you that this site uses own, technical and third parties cookies to make sure our web page is user-friendly and to guarantee a high functionality of the webpage. By continuing to browse this website, you declare to accept the use of cookies.