Bohater reportażu, Jacek Noch, jest stand-uperem. Zawodowo zajmuje się rozśmieszaniem ludzi, jednak, jak mówią bliscy mu ludzie, jego występy są inne niż pozostałych artystów. Nie chodzi w nich bowiem wyłącznie o dobrą zabawę, ale też o pozostawienie w umyśle widza głębszego przesłania: aby swoje słabości zmieniać w mocne strony. Za każdym razem, gdy wychodzi na scenę, Jacek zaczyna swój monolog od tego, że choruje na stwardnienie rozsiane. Nie zamierza tego ukrywać, co więcej, to na tym opiera swój stand-up. Jednocześnie, za cel obiera sobie dokładnie to samo, co jego koledzy po fachu – aby każdy się śmiał.
Ale reportaż „Miłość na stand-upie” to przede wszystkim opowieść o niezwykłej miłości. Kilka lat temu, Jacek poznał Martynę, również cierpiącą na SM. Martyna choruje krócej, w jej przypadku objawy przybierają też nieco inną formę, lecz jest to ta sama choroba. Jeszcze przed usłyszeniem diagnozy, Martynę zainteresowały filmiki ze stand-upu Jacka, następnie przeczytała jego książkę. Gdy dowiedziała się, że sama także ma stwardnienie rozsiane, postanowiła go poznać. Para spotkała się po raz pierwszy przy okazji występu w Krakowie. Później, po stand-upie w katowickim Spodku, Jacek oświadczył się ukochanej przed sześciotysięczną publicznością. Dziś są już małżeństwem.
Zarówno w przypadku Jacka, jak i Martyny, usłyszenie diagnozy oznaczało nieodwracalne zaburzenie dotychczasowego porządku życia. Był strach, płacz, poczucie niesprawiedliwości, bo na stwardnienie rozsiane nie ma leku ani nie istnieje profilaktyka. Pomimo to, obydwoje przekonali się, że wciąż mogą być szczęśliwi i pomimo naturalnych chwil zwątpienia, zachowują optymizm. Jeszcze bardziej niż liczne udogodnienia w mieszkaniu, które reportażystce pokazuje Martyna, codzienność ułatwia im wzajemna miłość. „Życie zmieniło się, ale na lepsze, tylko mniej moje” – mówi Jacek.
Reportaż „Miłość na stand-upie” jest bardzo pouczający. Dowodzi temu, że coś, co wielu ludzi uznałoby za słabość, można przekuć w sukces, na różnych płaszczyznach życia. Tak właśnie stało się w przypadku Jacka, który ma wystarczająco dużo dystansu do siebie, aby połączyć SM z wrodzonym talentem do rozśmieszania ludzi. Co więcej, gdyby nie choroba, być może nigdy nie poznałby żony, miłości swojego życia, jak sam o niej mówi (choć Martyna żartobliwie stwierdza, że zakochał się w niej, ponieważ był zdesperowany, aby znaleźć partnerkę). To dzięki niej jest szczęśliwy, znajduje motywację do tego, aby realizować swoją pasję oraz potrafi odgonić swoje myśli od choroby.
Przez cały czas słuchania reportażu, można wyczuć umiejętnie uchwycony nastrój życia chwilą. Bohaterowie cieszą się tym, co mają, czyli przede wszystkim sobą nawzajem i to jest piękne. Ich związek jest głównym źródłem szczęścia, na doświadczenie którego niegdyś stracili nadzieję wraz z usłyszeniem diagnozy. Nie myślą o przyszłości, niczego nie planują z wyprzedzeniem. „Wiem, że będzie źle” – mówi Martyna, ale więcej nie zastanawia się nad tym, ponieważ obydwoje zdecydowanie wolą żartować niż się smucić. Swoją postawą przekonują słuchaczy do tego, aby nie martwić się tym, co będzie, tylko żyć i… śmiać się.
Reportaż znalazł się wśród nominowanych do nagrody „Audionomia Award 2022” AUDIONOMIA AWARD – Audionomia
* Autorką recenzji jest Martyna Kosecka, studentka studiów magisterskich na kierunku Dziennikarstwo, media i projektowanie komunikacji UŁ.