Wędrówka w opisywanym reportażu odbywa się na wielu płaszczyznach. To nie tylko podróż z miejsca na miejsce śladami muzyka, ale i podróż w czasie. Efekt ten reportażystka uzyskała, wplatając do audycji wspomnienia bohatera, ale przede wszystkim emitując w początkowych jej minutach obszerny dość fragment swojego archiwalnego reportażu sprzed dziesięciu lat, którego bohaterem był właśnie Filip Presseisen. Passus ten traktuje o początkach muzycznej drogi mężczyzny, szczególnie zaś o jego zafascynowaniu twórczością Jana Sebastiana Bacha. W końcowych sekundach tego fragmentu muzyk podkreśla, że nie wyobraża sobie pracy w roli organisty i że chciałby leczyć ludzi muzyką. Dzięki tym słowom Bogoryja-Zakrzewska konfrontuje muzyka z nim samym sprzed dekady, pokazuje, jak bardzo zmienił się jego sposób myślenia się i patrzenia na świat, jak czas zweryfikował plany i pragnienia Presseisena.
Hanna Bogoryja-Zakrzewska na blogu Torba Reportera wyznaje, „trzymam się zasady, że na końcu [reportażu] padają słowa, które są uogólnieniem, odwołują się do wartości uniwersalnych”[1]. I z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia w analizowanym reportażu. Bohater wspomina w nich, że każdy ma swoją prawdę, wizję samego siebie i swojego życia i nie można nikomu tej wizji narzucać. Słowa te nawiązują do przewijającego się w całej audycji wątku niezależności muzyka, ale i trudnych relacji z bliskimi, którzy nie akceptowali wybranej przez mężczyznę drogi życiowej. Subtelne nawiązanie do wypowiedzianych w końcówce słów, stanowiące rodzaj klamry kompozycyjnej, znajdziemy już w pierwszych sekundach reportażu. Autorka, w drodze do domu bohatera, pyta go, czy nie czuje się źle z tym, że wynajmuje mieszkanie i nie ma własnego kąta. Muzyk odpowiada wówczas, że wiele zależy od potrzeb, ale jego potrzeby są odpowiednio zaspokojone. Słowa te, w połączeniu z wypowiedzianą w finale reportażu kwestią, nabierają uniwersalnego charakteru i czynią z opowiadanej historii przekaz nie tylko o muzyku i muzyce, ale i o silnym człowieku, który pomimo przeszkód zdecydował się pójść wytyczoną przez siebie ścieżką.