„Nawet jeśli nie chcesz. O przymusie i potrzebie słuchania” – rozmowa z prof. Tomaszem Misiakiem

„Nawet jeśli nie chcesz. O przymusie i potrzebie słuchania”. To tytuł rozmowy, w której wziął udział prof. Tomasz Misiak z Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Był gościem II Ogólnopolskiej Konferencji Reportażu Dźwiękowego „Audionomia 2023” w Poznaniu.

 

 

Rozmawia Magda Świerczyńska-Dolot

Jak wiecie, w fundacji Audionomia zajmujemy się także propagowaniem uważnego słuchania. Tego, żeby słuchać siebie nawzajem. To jest bardzo ważna gałąź naszej działalności.  Robimy to w szkołach, ale staramy się trochę poza te szkoły wychodzić i stąd dzisiaj zaproszenie do nas profesora Tomasza Misiaka z Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu –  filozofa,  kulturoznawcę. Kiedy zacząłeś się interesować dźwiękiem, kiedy dostrzegłeś, że dźwięk jest czymś ważnym nie tylko dla ciebie, ale w ogóle, że jest ważny. Pamiętasz?

Pamiętam i to jest w ogóle jedno z najwcześniejszych wspomnień z mojego dzieciństwa. Co dziwne, nie mam ich wiele. To było gdzieś w okolicach 10 roku życia. Kiedy wybrałem się do mojej nieżyjącej już babci. To te opowieści babci rzeczywiście odgrywają sporą rolę. W moim przypadku też jeśli chodzi o te doznania dźwiękowe z jednej strony dlatego, że u babci w mieszkaniu, która zajmowała starą kamienicę, było zawsze cicho. Babcia nie słuchała muzyki, nie oglądała telewizora. Miała duży zegar z wahadłem, który wybrzmiewał co godzinę charakterystycznym dźwiękiem, a cały czas też tykał. To sprawiło, że zacząłem słuchać pomieszczenia u babci po raz pierwszy. Tam były też takie momenty zawieszenia rozmowy, co bardzo mocno zapadło mi w pamięć, a potem próbowałem szukać tego u siebie w domu, u siebie w mieszkaniu na nowoczesnym osiedlu, ale już tego nie znalazłem. 

A drugie doświadczenie, gdy zmęczony byłem tą ciszą z babcią, tym milczeniem z babcią i słuchaniem zegara, włamałem się, mówiąc trochę oczywiście żartobliwie, do pokoju zajmowanego przez mojego wujka, czyli syna babci. Wujek zbierał na sprzęt grający. Ale to były czasy, kiedy rzeczywiście trzeba było się natrudzić, żeby te poszczególne komponenty
zdobyć. I on był na etapie takim bardzo wczesnym, to znaczy miał magnetofon i słuchawki. Poszedłem do jego pokoju, podczas jego nieobecności. Włączyłem ten magnetofon, założyłem słuchawki. Nie będę Państwu mówił, co to była za muzyka, bo właściwie to nie jest aż tak istotne, ale po wysłuchaniu tej kasety magnetofonowej poczułem coś, czego potem już szukałem w całym właściwie życiu. To znaczy jakąś taką euforię, jakieś takie doznanie, które pokazało mi, że te dźwięki, ta chwila, którą poświęciłem na słuchanie muzyki była czymś rzeczywiście wyjątkowym.

Tak prześledziłam sobie troszeczkę to, o czym piszesz. Tutaj będę chciała się posłużyć cytatem z książki „Sztuka z widokiem na ucho”. Bardzo mi się podoba to, co za chwilę wam przeczytam. Przyglądając się z bliska ludzkiemu uchu, można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z organem niezwykle cierpliwym. Nie mruga, nie wydaje dźwięków, które byłyby słyszalne poza jego obrębem. Z reguły na zewnątrz pozostaje nieporuszony. Statyczne w dążeniu do ruchu skazane na szyję jest jednocześnie gwarantem stabilności i równowagi całego ciała.

Niezamykalne dostarcza niezliczoną różnorodność wrażeń akustycznych, z których tworzymy znaczące fragmenty wyobrażeń o świecie. Nigdy nie wiadomo, jak zareagujemy na to, co usłyszymy. I choć dobrze już poznaliśmy się na sposobach funkcjonowania ludzkiego organizmu, nie można być do końca pewnym, jak zrozumiemy, jak zidentyfikujemy, jak przetworzymy docierające do uszu dźwięki, gdy te przestaną już być jedynie mechanicznie wywołanymi falami. To jest taki piękny, metaforyczny opis ucha, który w zasadzie od razu wskazuje na to, że słuchanie jest sztuką.

 

W tym fragmencie starałem się zawrzeć, jak w pigułce, najważniejsze problemy, które pojawiają się w literaturze na temat słuchania, spokrewnionego ze sztuką, czy też zakorzenionego w kontekście rozmaitych działań artystycznych, ale też właśnie tego słuchania, które można ćwiczyć, które może prowadzić do jakiejś doskonałości, a zatem które może być sztuką.
Ale chciałem też wskazać na to, że samo ucho jest piękne po prostu, jako organ naszego ciała. I to nie jedno, tylko uszy są czymś niezwykłym. Wiele o tym kiedyś myślałem, zresztą nie tylko ja, bo wielu filozofów, kulturoznawców zastanawiało się nad tą symboliką ucha, począwszy od Davida Lyncha, który był moim zdaniem oprócz tego, że niesamowitym reżyserem,
także filozofem.

Zresztą wiele tekstów też poświęconych dźwiękom i słuchaniu napisał, opublikował. Więc jak sobie przypomnimy, „Blue Velvet”, słynny film Lyncha i jedną z pierwszych scen, gdzie ucho
znajduje się w trawie, to jest myślę taki też punkt zwrotny dla tych, którzy oglądają, żeby zastanowić się nad tym, czym jest ucho. Nie tylko jakie ono ma znaczenie w narracji tego filmu, ale w ogóle jak można je wyeksponować. Gilles Deleuze natomiast, francuski filozof, porównał ucho do, nie jest to może zbyt oryginalne, ale jednak do labiryntu, w którym jest niezliczona ilość ścieżek. A ja lubię ostatnio myśleć o uszach, o naszych uszach, o ludzkich uszach w kontrze do uszu innych zwierząt. Wydaje mi się, że warto się otworzyć też na tę perspektywę, może trochę modną nawet ostatnio, poza ludzką, czy wychodzącą poza ten tak zwany antropocentryzm. Bo kiedy zastanowimy się nad tym, gdzie na przykład ptaki mają uszy, przecież doskonale słyszą, albo gdzie ryby mają uszy, spodziewamy się podobnych organów do tych, które sami posiadamy.

Okazuje się, że jest inaczej, to znaczy, że na inne sposoby też oczywiście te zwierzęta słuchają, słyszą i nie potrzebują, a wręcz to byłoby dla nich przeszkodą, bo na przykład w kontekście tego życia podwodnego, zwłaszcza morskiego. Coś, co wystawałoby z ciała, tak jak nam wystają uszy, powodowałoby brak tej gładkości przepływu. No i o uchu tak, można byłoby mówić sporo, ja myślę, że część z Państwa o tym wie, ale dla mnie też takim dużym odkryciem na lekcjach biologii było jeszcze to, że w uchu znajduje się najmniejsza kość człowieka.
I to jest też niesamowite, że ta kosteczka tam jest potrzebna, bo ona rezonuje. Jak sobie myślimy o tych różnych naszych kościach i o tym, jak niestety one czasem ulegają jakimś
kontuzjom, są łamane, to proszę sobie teraz wyobrazić złamaną kosteczkę w uchu. To byłoby straszne. Dlaczego o tym mówię? Też dlatego, że oczywiście ucho, to co ono potrafi, to co ono nam dostarcza, wiąże się z wielką intymnością. O tym też wiele osób pisze.

Może się wiązać z bólem i wiąże się często z bólem, bo jak ktoś nam krzyknie do ucha, to boli. Ucho z jednej strony trochę skłania do tego, czy namawia do tego, żeby w nie
żeby w nie szeptać, bo szept jest z kolei taką oznaką czułości, dbałości o tę właśnie sferę intymną związaną ze słuchaniem. A z drugiej strony nic nas nie ochroni przed hałasem, jeśli będziemy na niego zbyt długo narażeni.

 

 

 

fot. Maja Szewczykowska

My doceniamy te nasze uszy? Bo jedni badacze, jak choćby Julian Treasure, doskonale znany, już jakiś czas temu mówił, że 60% naszej uwagi poświęcamy na słuchanie w ciągu funkcjonowania takiego codziennego, a jednak jesteśmy w tym całkiem kiepscy tak naprawdę. I jeśli nie zadbamy o to, nie docenimy tego pięknego narządu, który tworzy później połączenia z mózgiem i ze światem, to w zasadzie za parę lat będziemy mieli do czynienia z takim głuchym, ale nie fizycznie społeczeństwem, tylko społeczeństwem ludzi, którzy po prostu nie potrafią ze sobą rozmawiać. Faktycznie jest aż tak źle twoim zdaniem?

 

Nie wiem czy jest źle, dlatego że staram się unikać takiego myślenia ogólnego, ja może od innej strony spróbuję do tego problemu się odnieść, bo oczywiście z jednej strony jest tak, że powinniśmy uczyć się słuchać, powinniśmy jeśli chcemy polepszyć warunki naszego życia, bo to jest takie zadanie związane właściwie z naszym komfortem życia codziennego,
więc jeśli nie będziemy uczyć się słuchać, jeśli nie będziemy potrafili przekierowywać naszej uwagi słuchowej w momentach, kiedy sytuacja tego wymaga, kiedy nie będziemy świadomi tego, jak mocno wpływa na nas hałas, kiedy nie będziemy potrafili się przed nim bronić. Kiedy nie będziemy potrafili projektować swoich prywatnych przestrzeni tak, żeby żyło nam się
dobrze z tej perspektywy akustycznej czy z tej perspektywy słuchania. Jeśli tego wszystkiego nie będziemy robić, no to oczywiście dużo stracimy.

Natomiast jestem już dzisiaj po wielu przemyśleniach, wielu studiach, lekturach i wielu godzinach słuchania daleki od tego, żeby… wysuwać to słuchanie na pierwszy plan i starać się je oddzielać od innych naszych zmysłowych aktywności, bo to przecież nie jest tak, że jak słyszymy, to tylko słyszymy, jak słuchamy, to tylko słuchamy. Cały nasz odbiór zmysłowy zależy od splątanej sieci powiązań pomiędzy różnymi zmysłami. Może właśnie więcej osiągnęlibyśmy na tym polu edukacji związanej z dźwiękiem i słuchaniem, gdybyśmy częściej wiązali słuchu ze światem innych zmysłów, jakkolwiek to znowu brzmi tak dosyć ogólnie. Chodzi mi o to, żeby nie traktować zmysłów jako wyodrębnione powiedzmy wyspy, czy właśnie
przestrzenie, tylko zastanawiać się nad tym, jak to, co widzę, wpływa na to, co słucham. Równie dobrze moglibyśmy mówić o takim archipelagu. Powrócę do tej metafory wyspowej. Myślmy raczej o archipelagu niż o tych poszczególnych jego elementach.

 

Tutaj masz na myśli to głębokie słuchanie. Czyli słuchanie poprzez różnego rodzaju zmysły. To jakiś czas temu już amerykańska kompozytorka Pauline Oliveiros mówiła, zresztą pięknie o tym mówiła, bo właśnie o takim doświadczeniu, kiedy otwiera okno, wkłada w to okno rejestrator, którym my wszyscy jako reportażyści, reporterzy posługujemy się na co dzień. Myślę, że jesteśmy sporymi szczęściarzami, bo trochę inaczej ten świat słyszymy. Słyszymy ten świat podgłoszony i właśnie ona się pokusiła o takie zdanie, że właściwie chciałaby bez użycia tego rejestratora móc sobie świat podgłosić, żeby usłyszeć właśnie te pojedyncze dźwięki związane z tym, że na przykład miska wydaje jakiś odgłos albo żeby to było wszystko takie trochę wyższe.
Ciebie też to kusi, żeby podgłaszać trochę te pojedyncze dźwięki?

Ja myślę, że my to robimy na co dzień. Nie chciałbym, żeby obiektywnie świat był głośniejszy. To znaczy, żeby natężenie dźwięku było wyższe. Natomiast wiem, że przekierowując naszą uwagę słuchową, możemy pewne sfery podgłaśniać dla naszej subiektywnej percepcji, dla naszych subiektywnych doznań, a inne odsuwać w cień. To wymaga właśnie ćwiczeń, to wymaga tego głębokiego słuchania, o którym między innymi mówiła wspomniana przez Ciebie Pauline Oliveiros i zresztą inni kompozytorzy także. Na przykład słynny John Cage, z tym swoim jeszcze słynniejszym utworem, o którym chyba napisano więcej, mam wrażenie, niż go słuchano. Ale to jest właśnie to ćwiczenie. Umówmy się na przykład, że przez określony czas słuchamy otaczającej nas rzeczywistości, tak jak gdyby to była muzyka. No i wtedy to będzie muzyka, to po pierwsze, a po drugie też możemy zwracać uwagę na jedne dźwięki, inne ignorować w miarę możliwości oczywiście, pomimo tego, że dochodzi do nas cała scena akustyczna. To słuchanie głębokie jest mocno sprzężone z pewnym określonym nastawieniem.
To nie jest słuchanie bierne, to nie jest słuchanie mimowolne, tylko to jest słuchanie świadome, a jeśli włączamy w słuchanie świadomość, no to możemy też trochę zarządzać powiedzmy w cudzysłowie tym światem dźwięku, który do nas dochodzi.

 

Zanim sobie porozmawiamy o takich praktykach dobrego, uważnego słuchania, to jeszcze ciekawi mnie fakt związany z tym, czym ty też się zajmujesz. Zajmujesz się wieloma rzeczami, ale też badasz, przyglądasz się, nasłuchujesz. Przyglądasz się temu, w jaki sposób ludzie słuchają, jaki dźwięk wywołuje jakie emocje. Może posłużę się takim przykładem bardzo prostym z naszego audionomicznego podwórka. Jak idziemy do szkół na jakąś lekcję pokazową, warsztaty, to zawsze najpierw zaczynamy od tego, żeby zmienić w ogóle salę lekcyjną, żeby to nie była taka zwykła sala, ale znaleźć miejsce, gdzie dziecko może sobie usiąść gdziekolwiek chce, położyć się na podłodze, na jakiejś pufie, tak czy siak, właściwie tak jak ma ochotę, tak może najlepiej słuchać. W jaki sposób ludzie słuchają, tak jak obserwujesz i co można w tym wyczytać?

To jest taki problem znowu podwójny, bo z jednej strony bardzo trudno jest stwierdzić, jak ludzie słuchają, kiedy widzimy ich, gdy słuchają, gdy to robią, bo to jest skryte. To się wiąże z tą wspomnianą przeze mnie świadomością, która naprawdę jest bardzo ważna. My mamy, każdy z nas swoje sposoby na to, na przykład, żeby przywołać sobie jakiś określony dźwięk, tak jak to robiliśmy na początku tego naszego dzisiejszego spotkania. Więc to jest skryte, to jest bardzo osobiste i intymne, a z drugiej strony wiąże się z cielesnością, z pewną określoną postawą, całym spektrum postaw, które również dla każdego z nas, będą to inne postawy, są dla nas lepsze do tego, by coś wysłyszeć. Jedni lubią chodzić, inni lubią siedzieć.
Jak wspomniałaś, zresztą ten przykład związany z dziećmi jest bardzo interesujący i taki bardzo trafiający w sedno, bo dzieci nie są jeszcze tak zahamowane jak my dorośli i robią rzeczywiście to, co wydaje im się w danej sytuacji najlepsze do tego, żeby osiągnąć jakiś cel, czyli na przykład w tym wypadku słuchać. Więc ktoś się położy, a ktoś potrzebuje jeszcze więcej ruchu niż tylko chodzenie i będzie musiał skakać albo tańczyć. Więc tych sposobów jest wiele.

To jest też ciekawe, że znowu odniosę się może do tych praktyk edukacyjnych związanych ze słuchaniem, które coraz częściej pojawiają się w kontekście takim instytucjonalnym.
Tutaj utarło się, jak sądzę, to chodzenie, jakby spacerujemy. chodzimy, żeby się przysłuchać. Być może czas na poszerzenie spektrum tych ruchów naszych i zapraszanie osób do tego, żeby, no właśnie, nie wiem co porobić, ale nie tylko może chodzić, nie tylko siedzieć, ale jeszcze jakieś inne aktywności cielesne wprowadzać w obieg tego aktywnego słuchania.

A Ty w jaki sposób słuchasz? W jaki sposób słucha Ci się najlepiej?

To też oczywiście zależy od tego, czego słucham, gdzie słucham. Tutaj sam przykład muzyki może pokazać, jak wiele jest tych naszych różnych ulubionych postaw cielesnych, bo kiedy jesteśmy w swojej oswojonej przestrzeni, będziemy słuchać inaczej niż wtedy, kiedy znajdujemy się gdzieś na koncercie, inaczej gdy jesteśmy w sali koncertowej, inaczej gdy w plenerze, jeszcze inaczej gdy słuchamy dźwięków przyrody czy natury, wybieramy się na ten przysłowiowy spacer. Pewnie się domyślasz, że odpowiem, że ja lubię słuchać w każdy możliwy sposób i sprawdzam te sposoby. Czasem muszę się okręcić w koło, żeby coś wysłyszeć lepiej, a czasami muszę zastygnąć i zupełnie znieruchomieć, żeby wysłyszeć dobrze to, co wydaje mi się gdzieś się tam ukrywa.

Przede wszystkim oczywiście chodzę, bo tutaj z tego chodzenia, z tego spacerowania nie rezygnuję, ale zauważyłem, że bardzo często zatrzymuję się i rzeczywiście tkwię w bezruchu.
To mi pozwala się mocno skupić. Przede wszystkim myślę, że to jest taki charakterystyczny komponent też każdego uważnego słuchania, to znaczy my musimy siebie wyciszyć i to znowu w dwójnasób, nie tylko wyciszyć się mentalnie czy zmysłowo po to, żeby skupić uwagę na dźwiękach, którym chcemy się z uwagą właśnie przysłuchać. Ale tutaj też chodzi o wyciszenie tych wszystkich dźwięków, które po prostu wydaje nasze ciało. Kiedy chodzimy, te dźwięki się pojawiają, nasze kroki brzmią, zwłaszcza gdy jesteśmy w takich sprzyjających okolicznościach.

Ale już wtedy, kiedy chodzimy po ulicy zatłoczonej, czy gdzieś po chodniku w wielkim mieście, to jest to trudniejsze. Natomiast też namawiam zawsze każdego do tego, by się zatrzymać.
Zwłaszcza wtedy, kiedy ten dźwięk już nam przeszkadza. Kiedy to nie jest dźwięk w lesie, który chcemy gdzieś tam znaleźć sobie pomiędzy roślinnością, ale kiedy jest to hałas, który nam przeszkadza w jakimś stopniu, zatrzymajmy się, posłuchajmy go chwilę z uwagą, on wtedy być może przestanie być już tak angażujący. To jest tak zresztą jak ze wszystkim, jeśli coś poznamy, to wydaje nam się mniej straszne. Ja mam jedną taką uniwersalną poradę. Przełamywać schematy. To znaczy słuchać w jak najbardziej różnorodny sposób. Zarówno jeśli słuchamy przygotowanych wcześniej treści za pośrednictwem technologii, bo to jest przecież bardzo duża część tego wszystkiego, czego dzisiaj słuchamy na co dzień. To są dźwięki jakoś już przekształcone, przygotowane wcześniej i też emitowane przez określone urządzenia.

A zatem spróbujmy na przykład włożyć głośnik do szuflady i zobaczyć, i przysłuchać się temu, jak on będzie brzmiał. Spróbujmy pójść gdzieś na spacer, gdzie wydaje nam się, że
dźwięk jest nie do zniesienia i spróbujmy go oswoić. To są proste ćwiczenia czy proste czynności, które pomogą nam, jak sądzę, po prostu poszerzyć tę naszą zwyczajową perspektywę, no bo też jak w każdym wypadku popadamy oczywiście w rutynę. I ta rutyna związana ze słuchaniem, ona oczywiście jest potrzebna, bo żeby przejść na drugą stronę ulicy musimy wiedzieć, jak zareagować na określone dźwięki, ale jeśli możemy sobie na to pozwolić i jeśli sprawia nam to radość, no to szukajmy takich nowych dróg, przełamujmy właśnie te nasze rutynowe zachowania, rutynowe sposoby słuchania i to być może sprawi, że będziemy bardziej z jednej strony odważniej, a z drugiej też będziemy być może bardziej chronieni, bo im większa jest
świadomość tego, że akurat teraz słuchamy, w tym większym stopniu możemy mieć wpływ na to, czego słuchamy, jak słuchamy i w jaki sposób to wszystko, czego słuchamy, na nas oddziałuje.

This website uses cookies

We inform you that this site uses own, technical and third parties cookies to make sure our web page is user-friendly and to guarantee a high functionality of the webpage. By continuing to browse this website, you declare to accept the use of cookies.