Ja tak zazwyczaj reaguję, no staram się reagować na to, co słyszę, a w tej chwili ten wiatr, gdzie cały czas drżę, czy to nagranie będzie okej, czy nie, oczywiście przerysowuję w tej chwili. Natomiast tak się zastanawiam, no właśnie, bo mówisz o tym, że różnie to nasze ciało reaguje w momencie tych różnych bodźców dźwiękowych. No to popracujmy na tym, co mamy teraz. Ten wiatr taki trochę, trochę groźny, bo i przynosi szare chmury i takie poczucie ochłodzenia. Co się dzieje z Twoim ciałem?
Ten wiatr dobrze na mnie działa. On dobrze na mnie działa, Dlatego, że mam jakiś taki… trochę potrzebuję chłodu po moich wakacjach. Więc czuję przyjemność w ciele. Natomiast o, na przykład teraz się zaczynam rozpraszać, bo coś jedzie. Zaczynam o tym myśleć teraz i się rozpraszam tym autobusem. Faktycznie myślę o tym wietrze, które wieje mi bardziej w prawe ucho i odbija się ten wiatr od małżowiny, więc mam takie…
Nie przestery, tylko takie… no takie dudnienie w uchu. Robiłam sobie właśnie taką medytację dźwiękową w okropnym wietrze, w takim koszmarnym wietrze. I nagranie nie wyszło w ogóle, bo też nagrywałam, nie było szans w ogóle. I właśnie zapisałam sobie wtedy takie zdanie, że moje uszy są jak kopuły, bo ja czułam po prostu jak ten wiatr po prostu tam powoduje, że mam takie wrażenie, jakby te moje uszy były takie ogromne, nie? Takie z taką trzymetrową średnicą w ogóle. I później, niedawno zresztą, za sprawą Filipa Szałaska wróciłam do tego tekstu, bo Filip teraz uruchomił takie spotkanie krytyki dźwiękowej w Kolonii (red. Artystów w Gdańsku). I wróciliśmy sobie do tekstu, który jest w jednej z tych publikacji kluczowych, które zbierają jakieś teksty w języku polskim.
I tam się pojawia, sformułowanie Pauline Oliveros: moje uszy są jak kaniony i jaskinie. I ja mam takie, o, bardzo ciekawe, że w zasadzie, a propos jak ona we mnie pracuje, ja totalnie nie byłam świadoma, że być może zrobiłam jakąś taką parafrazę w ogóle jej myśli. Być może nie, być może miałam jakieś doświadczenie, które spowodowało, że gdzieś znalazłam podobną metaforę, ale to jest bardzo interesujące, że to gdzieś pracuje, że te teksty pracują. Uwielbiam to jej sformułowanie, continuum, ono dużo lepiej mi pracuje niż słowo cyrkulacja.
Oliveros w różnych kontekstach mówiła o kontinuum między np. dźwiękiem a ciszą, wnętrzem a zewnętrzem, między wdechem a wydechem. Ona też dużo o oddechu mówi w ogóle, o tej świadomości tego oddechu. taką, użyję tego słowa, cyrkulacją między jakimiś niby skrajnościami, niby tymi dwoma końcami jakiegoś procesu, ale tak naprawdę pokazuje, że to jest nieustanny proces, który nie jest przerwany, gdzie jedno bez drugiego nie funkcjonuje. I jedno potrzebuje drugiego. Wiadomo.
Mówiłaś na samym początku naszej rozmowy, że czasami właśnie oprócz tego, że chodzisz, doświadczasz, słuchasz, to też nagrywasz. Czy wykorzystujesz to potem w Twojej pracy?
Na ten moment jeszcze nie. Zbieram sobie. Mam jakieś takie nagrania, które mam w takim folderze „do wykorzystania” i „ulubione”. Teraz sobie pracuję nad jednym działaniem solowym, które jest związane właśnie z tym miejscem, w którym stoimy i odnosi się do trzeciego krajobrazu i czwartej przyrody, do nieużytków i ich relacji, takiego kulturowego kontekstu tych miejsc. No i myślę, jak je też udźwiękowić, to działanie performatywne.
Na ten moment nagrania są jakby pierwszym moim rozwiązaniem, które mam w głowie. Nie wiem jak i co, natomiast mam tak coraz częściej, że chciałabym udźwiękawiać działania performatywne totalnie czystymi fieldrecordingami, takimi czystymi nagraniami. Miałam taki pomysł przez moment, żeby w ogóle spektakle udźwiękawiać otoczeniem, które jest poza sceną teatralną, poza budynkiem, czyli stawiać mikrofon i po prostu idzie to do sali teatralnej na scenę przez głośnik, a w trakcie odbywa się spektakl, który w ogóle może być niezwiązany z tym. No bo sala teatralna, to znaczy w sytuacji scenicznej, nie wiem, jak w kontekście Cage’owskim, choćby, i jego utworu, to jakby to też była sala koncertowa, jakby to zupełnie inne otoczenie, nie?
Możemy się spodziewać szmerów, kaszlnięć, kichnięć, nie wiem, tam… krzeseł i tak dalej. No więc ciekawi mnie to właśnie, jakby wrzucić po prostu to otoczenie z zewnątrz do tego teatru czy gdziekolwiek to by się działo. I sprawdzić co by się działo ze mną jako osobą performującą. W tym momencie też jestem wrzucona w jakąś sytuację totalnej niewiedzy i reagowania trochę na to, co się by działo i dialogowania w taki sposób… no właśnie, poza moją kontrolą. Totalnie poza moją kontrolą. Nie jestem w stanie skontrolować otoczenia dźwiękowego. I to też jest interesujące po prostu, że w tym momencie otoczenie dźwiękowe mogłoby się stać równie sprawczym, nie będę mówić podmiotem, ale takim równie sprawczym elementem performansu.
Zbliżając się do końca tej rozmowy, jeszcze tak zanurzyć się w tę przestrzeń medytacyjną, w to głębokie słuchanie. Tak się zastanawiam, czy Ry robisz, jeśli robisz, to w jaki sposób, sobie takie treningi głębokiego słuchania? Na czym one polegają w wydaniu Natalii Chilińskiej?
No tak, one mają różną formę. Czasem są bardzo medytacyjne, to znaczy takie, że sobie siadam, najlepiej na jeszcze jakieś takie poduszce do medytacji, w swoim pokoju i zaczynam od oddechu, który jest dla mnie też zawsze punktem wyjścia do medytacji dźwiękowej.
I że tym pierwszym wyznacznikiem jakości, otoczenia jest to, czy ja mogę usłyszeć swój własny oddech. I bardzo często od tego wychodzę w ogóle, nie? Albo na przykład, kiedy jestem w takim stanie, że czuję, że tracę… no właśnie, jakiś rodzaj uziemienia, ugruntowania w jakiejś sytuacji, to też to sprawdzam, czy słyszę swój oddech w otoczeniu. I jednocześnie przywraca mnie to do samej siebie. Z drugiej strony też pozwala mi sprawdzić, co może być przyczyną w ogóle tego poczucia tracenia ugruntowania. Bo im więcej dźwięków, które są niesprzyjające utrzymaniu kontaktu ze sobą, no to wiadomo, wtedy dużo trudniej jest zachować jakiś rodzaj dobrostanu, komfortu.
Więc ostatnio bardziej w tym kontekście pracuję sobie w ogóle ze słuchaniem, z medytacją dźwiękową. Tak, tak, zdecydowanie tak. W inny sposób to jeszcze szukam barw w otoczeniu i relacji między barwami i dźwiękami, ale bardziej barwami. Plus kocham alikwoty, więc szukam alikwotów w otoczeniu cały czas. I jak tylko słyszę gdzieś jakiś alikwot, to moje ucho już… w sensie moje nogi już tam biegną. Więc ostatnio, tak, ponieważ zaczynam myśleć nad tym, nie zrobić jakiegoś autorskiego materiału dźwiękowego, muzycznego to właśnie przede wszystkim szukam barw, które gdzieś są dla mnie interesujące i temu poświęcam swój czas medytacyjny w głównej mierze ostatnio.