Kilka taktów od sławy. O reportażu „Muzyk, kompozytor i ja” Anny Dudzińskiej

To historia o sile i znaczeniu muzyki, o wyborach ludzi i „decyzjach” losu, o potrzebie niezapominania i o tym, że można opowiedzieć historię muzyka sprzed stu lat na podstawie kilku nut zapisanych na odwrocie zdjęcia.

Autor grafiki: Paweł Jaskólski

Czy można opowiedzieć historię muzyka sprzed stu lat na podstawie kilku nut? – pyta główny narrator opowieści Anny Dudzińskiej „Muzyk, kompozytor i ja”*. To pytanie retoryczne, Pan Michał zna na nie odpowiedź: można, nawet nie jednego, a dwóch muzyków. Dwóch mężczyzn, Ślązaków z Siemianowic, mieszkających niespełna kilometr od siebie, kochających i komponujących muzykę, urodzonych w tym samym czasie, mających to samo pragnienie tworzenia, komunikowania się przez melodie i przekraczania małomiasteczkowych granic. Tak wiele wspólnego.

A jednak artystyczne losy Jędryki i Jarczyka potoczyły się zupełnie inaczej. Ten pierwszy, dziadek Michała, zmarł jako czterdziestolatek pozostawiając po sobie tylko kilka nut, drugi – znany jako Michael Jary – stał się ważnym kompozytorem niemieckich filmów tworzonych za czasów Hitlera.

Historie mężczyzn poznajemy dzięki Michałowi Jędryce i jego podróży w czasie i przestrzeni, śladami dziadka. Podróż ta rozpoczyna się niespodziewanie, kiedy po pogrzebie babci Miki, żony dziadka-muzyka, mężczyzna odwiedza jej mieszkanie i w szufladzie stołu, wśród pożółkłych rachunków i kartek pocztowych, znajduje zdjęcie członków zespołu „The Jolly Boy’s Band”. Na fotografii z lat trzydziestych ubiegłego wieku, w towarzystwie elegancko ubranych trzech kobiet i jednego mężczyzny, stoi Bernard Jędryka. Na odwrocie zdjęcia zapisanych jest kilka nut, zamazanych, z których można odczytać siedem taktów utworu. Michał Jędryka, mając w dłoni jedyną pamiątkę po dziadku, postanawia podążać jego śladem.

W bogatej akustycznie wędrówce, która rozpoczyna się w Siemianowicach, na Śląsku, towarzyszy potomkowi Bernarda reportażystka, która swej miłości do Śląska nie kryje. Anna Dudzińska i Michał Jędryka, rozmawiając o konkretnych miejscach Siemianowic – pozostałościach po hucie Laura czy miejscu, gdzie istniała niegdyś wytwórnia filmowa, polska odpowiedź na Hollywood, a w której powstał jeden jedyny film – rysują obraz rzeczywistości, w której wyrastali młodzi muzycy sto lat temu i tworzą paralelę pomiędzy ówczesnym a dzisiejszym Śląskiem.

Ślady dziadka Bernarda zaprowadzają reportażystkę i wnuka do kamienicy, w której dziadek z babcią mieszkali, by tam posłuchać namalowanej śląską gwarą anegdoty o miłości babci Miki do kąpieli. Dzięki pomocy reportażystki, Agnieszki Czyżewskiej-Jacquemant, docierają z kolei do pięknie wyglądającej kamienicy w bogatej części Berlina, gdzie mieszkał „ten, któremu się powiodło”, kompozytor Jarczyk. W bruk przed budynkiem wklejone są drobne kamyczki upamiętniające tych, którzy w nim mieszkali i zginęli w czasie wojny. Jarczyk przeżył wojnę. I jak mówi Michał był tym, który „wiedział, kiedy odwrócić głowę”.

Te dwie historie Ślązaków są jak dwie strony medalu, to opowieść o sukcesie, bogactwie i sławie, spełnionych marzeniach, ale też – chorobie, biedzie i śmierci, która przerwała muzyczne plany. Dwaj muzycy, dwa talenty. Jednemu się udało, drugiemu nie. „Ta biografia podwójna jest pełniejsza” mówi Michał Jędryka, „bo pokazuje i cenę, którą się płaci za karierę, i cenę, którą się płaci za brak kariery”.

„Siedem taktów od sławy” – pod takim tytułem odnajdziemy też tę opowieść Anny Dudzińskiej. W oparciu o te siedem taktów Artur Giordano skomponował piękną muzykę, która delikatnie, acz konsekwentnie od pierwszych minut przygotowuje słuchacza do niezwykłego finału. Opowieść o nutach rozpoczęła reportaż, dźwiękowa realizacja tego nutowego zapisu kończy audycję. Do siedmiu taktów, muzyk i pasjonat Śląska, pan Jania, dopisał takt ósmy, jak sam mówi, „żeby hulało” i wraz z dętą orkiestrą odgrywają utwór z pożółkłego zdjęcia.

Słuchając reportażu Anny Dudzińskiej nie mogłam pozbyć się jednej myśli, że miarą prawdziwie dobrego reportażysty jest to, że potrafi on z tak wielu wątków, bohaterów, dźwięków akustycznych, fragmentów muzycznych, w końcu pięknej, bogatej w sugestywne szczegóły narracji odautorskiej utkać barwną, tętniącą życiem opowieść, w której wszystkie elementy spajają się w jedną płynną i dynamiczną całość. Bo tak właśnie jest w tym przypadku.

To historia o sile i znaczeniu muzyki, o wyborach ludzi i „decyzjach” losu, o potrzebie niezapominania i o tym, że można opowiedzieć historię muzyka sprzed stu lat na podstawie kilku nut zapisanych na odwrocie zdjęcia.

* Reportaż ma drugi tytuł: „Siedem taktów od sławy”.

Reportaż do odsłuchania w podcastach Radia 357 Muzyk, kompozytor i ja – Radio357

Recenzję przygotowała Kinga Sygizman

This website uses cookies

We inform you that this site uses own, technical and third parties cookies to make sure our web page is user-friendly and to guarantee a high functionality of the webpage. By continuing to browse this website, you declare to accept the use of cookies.