Reportaż Mariusza Kamińskiego „To ostatnie takie trio” opowiada o niezwykłej współpracy – każdej wiosny i jesieni dwóch mężczyzn zaprzęga konia, by pomóc starszym mieszkańcom okolicznych wiosek w spulchnianiu ziemi w przydomowych ogródkach. To praca jest jak symbioza, daje korzyści wszystkim stronom. Zaorana ziemia lepiej przyjmie wiosenne plony. A Pan Józef jest solidnym pracownikiem, życzliwym i punktualnym, można na nim polegać. Ta praca i miłość do koni jest sensem życia, daje mu siłę, pozwala nie myśleć stale o tragedii, jaką przeżył 17 lat temu. Wtedy stracił ukochaną żonę, „przyjaciółkę, powierniczkę, słoneczko” – jak o niej mówi. Wyszła do pracy, zaginęła, potem została odnaleziona.
- Ważne jest nie tylko to, co mówi Pan Józef, ale jak. W jego głosie zapisane są stany emocjonalne, słychać, jak ukrywa przeżycia za pasją, ale też, kiedy całkowicie otwiera się przed reportażystą, opowiadając o bólu i tęsknocie. „Nikomu tego nie opowiadałem, panu pierwszemu” – mówi do autora, a tylko reportażysta radiowy, moim zdaniem, uniesie w pełni prawdę tej historii.
- Odgłosy zaprzęgania konia, pracy w ogródkach, przeglądnie albumu, rżenie konia sprawia, że masz wrażenie, jakbyś oglądał film, najlepszy, bo Ty decydujesz o tym, jak będzie wyglądał koń, ogródek, jakie oczy ma Pan Józef.
- To metaforyczna opowieść o życiu na wsi, pełnym pokus, gdzie sięgnięcie do kieliszka jest naturalną reakcją po przeżytej tragedii. Nie dla Pana Józefa. On wybrał pasję, konie i miłość do 90-letniej matki, której codziennie gotuje obiady.
Posłuchajcie koniecznie przed konferencją AUDIONOMIA AWARD – Audionomia