A czym dla ciebie jest mikrofon, bez względu na markę i typ?
To magiczna różdżka. Naprawdę podoba mi się to określenie, które usłyszałam pierwszy raz od Annie McEwan. Ale tak jest. Czuję, że to magiczna różdżka, bo pozwala ludziom na opowiedzenie w zasadzie wszystkiego. Oczywiście nie każdy wykorzysta tę możliwości. Wiadomo też, że są rozmówcy, którzy nie chcą mówić. Ale to właśnie mikrofon pozwala na zadawanie im szalonych pytań, których nigdy byś nie zadał. Tak tworzy się ta magiczna przestrzeń. Żyjemy w świecie, który nieustannie bombarduje nas wieloma rzeczami. Musimy martwić się o pranie, zakupy, wymianę smartfona, dzieci… Ale przynajmniej dla mnie, kiedy mam mikrofon, a obok rozmówcę, liczą się tylko te dwie rzeczy. Reszta świata znika. Liczy się tylko ta chwila i tych dwoje ludzi, głęboko połączonych emocjami, które nie jest osiągalne w jakikolwiek inny sposób.
To zastygły czas, zamrożony momentu, który musisz uchwycić, nie tylko masz taką powinność albo możliwość, ale jest to rodzaj powołania. Co sprawiło, że zajęłaś się radiem? Co cię do tego skłoniło?
Oprócz Chrisa?
Lubię szukać ukrytej magii w życiu ludzi. Czasami widzę tylko zdjęcie. Tak zaczęła się historia, z którą przyjechałam na Prix Marulić, to opowieść o przesiedleniach. W archiwach Nowej Fundlandii zachowały się zdjęcia domów, które po prostu unoszą się na wodzie, i są ciągnięte przez łodzie. Są gigantyczne, wygląda to nieziemsko. Patrzysz, jak dom unosi się na oceanie! Ta fotografia naprawdę wydała mi się magiczna. Wywróciła mi świat do góry nogami. Przecież domy nie unoszą się na wodzie, ale w tym szalonym świecie przesiedleń już tak. Dlatego lubię szukać rzeczy, w których jest odrobina magii.
Jak zdefiniowałbyś swój główny temat? Mieszkasz w Nowej Fundlandii, która jest kawałkiem lądu przytłoczonym przez wiatr i morze. Opowiadasz historie ludzi, którzy doświadczyli przesiedlenia lub podziałów w swoich krajach. Jak zdefiniowałbyś największe problemy, o których chcesz opowiadać?
Nie wiem. Myślę, że wszyscy chcemy realizować wielkie idee związane ze zmienianiem świata poprzez to, co robimy, prawda? Im jestem starsza, tym mniej w to wierzę. Chcę jednak oddać głos ludzkim historiom. Kiedy zajmowałam się kulturą ludową, przeprowadzałam wywiady, a potem trafiały one do archiwum, co jest oczywiście bardzo dobre. Archiwa pełnią określoną, ważną rolę. Ale dla mnie to tak, jakby głosy starzały się na półce, ponieważ nie słuchasz ich, nie wchodzisz z nimi w interakcję i nie czujesz ich. A w przypadku radia tak właśnie jest. Są tam głosy ludzi, którzy z czasem odchodzą, ale wciąż można ich słuchać, można się dzielić historiami, które dla nich były ważne, a o których być może nie każdy myśli na tyle, by zatrzymać się na ulicy i ich wysłuchać. Lubię tworzyć taką przestrzeń i chcę to robić dalej.
A co z oceanem, morzem? Czy jest to również motyw związany z naturalnymi cechami miejsca, w którym mieszkasz?
Myślę, że tak. Jakiś czas temu zastanawiałem się nad tym, że chyba od dawna nie nagrałam niczego, co nie zawierałoby fal. A co z dźwiękowego punktu widzenia może być, jak sądzę, dość nudne. Ale zdałam sobie sprawę, że staje się to moją pieczątką, podpisem, ponieważ zawsze opowiadam historie o morzu i sposobie, w jaki ludzie wchodzą w interakcje z morzem. Mieszkam na wyspie. Ocean jest wokół nas wszystkich i ma na nas ogromny wpływ. Nie wiem, czy to jest odpowiedź.
Oczywiście, jest wystarczająca. Czego szukasz w pracach innych twórców audio?
Uwielbiam utwory Rikke Houd. Myślę, że rzeczą, której szukam, a którą słyszę u niej, jest po prostu poezja, poezja codziennego życia, ujęta w delikatny i czysty sposób. Wydaje mi się tak oczywisty, że czasem myślę: jak można nie widzieć tej poezji w codziennym życiu? Ciągnie mnie do utworów, które są bogate w dźwięki i jednocześnie poetyckie. Takich, które ujawniają coś ukrytego o kimś, które są jak dzielenie się sekretem.
Jesteś freelancerką, prawda? Jak wygląda sytuacja w Nowej Fundlandii, w Kanadzie?
Jest ciężko.
Tak jest wszędzie.
Wszędzie jest ciężko być freelancerem.
Przychodzi mi do głowy tylko jedno miejsce w Kanadzie, do którego mogę zgłaszać swoje pomysły. Jedno miejsce. Kiedyś było ich znacznie więcej – więcej programów i więcej miejsc, do których można było się zgłosić jako niezależny producent. Z biegiem lat te drzwi zostały zamknięte. CBC, kanadyjskie radio, stało się o wiele bardziej wyspiarskie. Produkują naprawdę dobre treści, ale zajmują się tym ludzie, którzy mają etaty w CBC. Dlatego nie ma miejsca dla freelancerów, dla osób z zewnątrz, którzy mogliby realizować swoje pomysły. Szczerze mówiąc, było mi bardzo ciężko. Zgłaszałam propozycje się do Falling Tree Productions, są niesamowici, a także do kilku miejsc w Stanach Zjednoczonych. Kanada stała się swego rodzaju pustynią dla niezależnych producentów. To smutne, bo mamy tak wielu świetnych autorów. Wielu z nich wyjeżdża do USA, do Nowego Jorku, gdzie radio żyje i ma się dobrze w podcastingu. Ale ja nie chcę tego robić, ponieważ kocham Nową Fundlandię. Nowa Fundlandia jest moim domem i tam chcę się rozwijać.
Rozmawiał Bartosz Panek Hvar, 29 maja 2023