Bohaterka reportażu, pani Monika, po wielu latach zdecydowała się powrócić na stałe i zamieszkać w domu swojej babci we wsi Sielec, w województwie lubelskim. Niezwykłe ze względu na doświadczenia historii jest położenie tej wsi, miejsca, które nosi w sobie pamięć rzezi wołyńskiej, czasy Zagłady i potem wcale niełatwe czasy powojenne. Prababcia, babcia, mama i pani Monika… To, co mnie urzekło w tej opowieści, to świadomość własnej tożsamości bohaterki, dbania o nią, rekonstruowania jej choćby z odłamków wspomnień. Kim jestem? Odpowiedź na to pytanie znają drzewa, a my wraz z reportażystką i bohaterką spacerujemy po sadzie, by usłyszeć – pośrednio od drzew – o historii Rywki, Żydówki, którą babcia pani Moniki w czasie II wojny światowej ukrywała w lochu na ziemniaki. Rywka po wojnie mieszkała w Chełmie, potem wyjechała do Izraela, a była córką pewnego Żyda, z którym z kolei dziadek pani Moniki miał spory konflikt. Został przez tego Żyda wydany Sowietom w 1939 roku, ale to nie przeszkodziło babci pomagać Rywce, jego córce. Ileż w tej historii tolerancji, miłości i szacunku do drugiego człowieka…
A czemu we wsi silna jest pamięć rzezi wołyńskiej? Otóż, wiele osób pochodzących z Wołynia zostało na te tereny przesiedlonych i oni właśnie tamte obrazy z przeszłości i pamięć o nich przekazywali dalej, kolejnym pokoleniom, jak sąsiadka, pani Stasia i niezwykle drastyczne wspomnienie dzieci poprzebijanych widłami… Ukrainiec był gorszy od Niemca. Jaki zatem trudny dla babci pani Moniki musiał być fakt, że jej córka, czyli mama bohaterki, wyszła za mąż za mężczyznę o ukraińskich korzeniach. „To było jak małżeństwo Żydówki z hitlerowcem” – padają nawet takie wymowne słowa.
Reportażystka zdaje się mówić do słuchacza: otwórz swoje uszy, posłuchaj, co mają ci do przekazania drzewa, niemi świadkowie historii, jakie prawdy kryje potok, zapytajmy starą wierzbę rosnącą nad źródłem o jego legendę. Stara jabłoń, stara grusza, lipa w reportażu mówią ludzkim głosem… I to dosłownie. Zabieg włączenia poetyckich nagrań do reportażu okazuje się tu niezwykle trafny, dodaje audycji sielskiego, nieco nostalgicznego klimatu, pasującego do tematu opowieści. Agnieszka Czyżewska-Jacquemet zadbała bardzo o audioscenografię reportażu, ze starannością oddając mowę drzew, dźwięk gryzionego jabłka, wszelkie szelesty i brzmienia przyrody i zwierząt, bowiem pani Monika po babci odziedziczyła także stado kóz. Fonosfera reportażu jest niezwykle bogata i przygotowana przez autorkę z dużą pieczołowitością, świadomością tego, jak bardzo dźwięki mogą oddziaływać na człowieka, jak bardzo są sensualne i jak wpływają na obrazy rekonstruowane w wyobraźni odbiorcy.
Dla mnie to niezwykle piękny, barwny i sensualny reportaż. Taki, który uświadamia mi, jak ważna jest pamięć miejsca, elementy natury i kultury, które w swoim tempie, krok po kroku pozwalają nam stawać się tymi, którymi jesteśmy.
Reportaż „Jestem tutejsza” do wysłuchania na stronie 09.08.2022 Agnieszka Czyżewska-Jacquemet „Jestem tutejsza” (radio.lublin.pl)
Recenzję przygotowała Joanna Bachura-Wojtasik