Tym, co ma łączyć prezentowane w konkursie audycje, jest nawiązanie do tytułowych starych tekstów. I tu uwaga! Na Prix Marulić skończył się już czas klasycznych adaptacji (w przypadku słuchowisk) lub inkrustowania dokumentalnej tkanki cytatami z dawnej literatury (w przypadku reportaży czy dokumentów). Łącząc „wczoraj” z „dzisiaj” trzeba zaskoczyć, zadziwić, albo po prostu wzruszyć autentyzmem tego połączenia. Natomiast „krótkie formy” to najczęściej mini eseje poetyckie, świetnie napisane i błyskotliwie zrealizowane dźwiękowo. O to, jak zmieniało się podejście do festiwalowego hasła, zapytałam Neila Sandella z Kanady – stałego bywalca i multilaureata Prix Marulić:
– „Stary tekst” to coś z przeszłości, co wybrzmiewa dzisiaj – to chyba najbardziej liberalna definicja. Najpierw były to teksty w dosłownym znaczeniu, te zapisane. Ale „stary tekst” to przecież również historia mówiona, sztuka. Definicja poszerza się o niespisaną historię. Ja na przykład zrobiłem dokument nawiązujący do sztuki prehistorycznej. Przed chwilą słyszeliśmy opowieść o małej epoce lodowcowej i tu tekstem była próbka lodu z Antarktydy, z której naukowcy próbują coś wyczytać i odnieść to do teraźniejszości. Są utwory artystyczne, które mają bardzo luźny związek ze starym tekstem, ale odwołują się do skojarzeń i wyobraźni. Zatem z biegiem lat przesłanie Prix Marulić ewoluuje, poszerza się i to jest dobra droga – mówi Neil.
Muszę przyznać, że choć najbliższa memu sercu jest twórczość dokumentalna, to jednak najwięcej zaskoczeń i inspiracji odnalazłam w słuchowiskach. Polecam Wam odsłuchanie zwycięskiego, postmodernistycznego „Kserksesa” (autorstwa urodzonej w Wiedniu Polki Magdy Woitzuck) czy poruszającego słuchowiska na podstawie Księgi Hioba („Job Falls Silent”) autorstwa Christopha Korna z Niemiec – choć trudno w tym przypadku mówić o faktycznej adaptacji tej biblijnej historii. Jest to raczej dźwiękowy pejzaż emocjonalny rozpięty między krzykiem tytułowego Hioba (granego – co ciekawe – przez kobietę) a jego „zapadaniem się” w ciszę. Oczywiście trudno też przejść obojętnie obok Grand Prix w kategorii Dokument. Jeśli posłuchacie „A Mother Tongue” Axela Kacutie z Falling Tree Production, być może tak jak ja zachwycicie się nie tylko absolutnie magicznym głosem autora-narratora, ale przede wszystkim artystycznym pomysłem na udźwiękowienie i ukonkretnienie spekulatywnego zagadnienia tożsamości wynikającej z dwujęzyczności.
Wszystkie nagrodzone audycje znajdziecie tutaj:
https://prix-marulic.hrt.hr/vijesti-engleski/prix-marulic-2022-winners-7484475?fbclid=IwAR3AotYpQxDBhD2tR0zjABbCti-3c9bXJrK9mq3W6ALm03LpQ9h4Ygo2P5g
To była moja czwarta wizyta na Prix Marulić. Cieszę się, że hvarski festiwal jest swoistą enklawą radia artystycznego i intelektualnie niebanalnego. Że wciąż się tu głęboko dyskutuje, nie tylko o radiu i „starych tekstach”, ale i o skomplikowanej współczesności. I cieszę się, bo dopiero w tym roku, przemierzając codziennie dwukilometrową trasę z hotelu do miejsc przesłuchań, wsłuchując się także w audiosferę nabrzeża, odkryłam rzecz z pozoru oczywistą, a jednak nie zawsze „słyszalną”: że stare teksty to także dźwięki bijących dzwonów, ptaków czy morza…Dźwięki niezmienne mimo upływającego czasu. Dźwięki przechowujące czas…
Posłuchajcie tylko…
Dźwiękową wersję relacji z festiwalu przedstawiłam w reportażu „Czas i dźwięk”.
https://radio.lublin.pl/2022/05/30-05-2022-katarzyna-michalak-czas-i-dzwiek/?fbclid=IwAR1neC8pPE8G801_DpLgyqkbkb2k6YfsOVjw6zY60t9f4HLUWBNiQwBnjPg
Kasia Michalak